Kulig jak się patrzy! Drukuj
Wpisany przez Antoni Socha   
wtorek, 19 stycznia 2010 11:16

dscn8780-1Zima ma swych zwolenników i przeciwników. Jak ze wszystkim wokół nas. Na zimę jedni czekają z utęsknieniem, bo to i święta najcudowniejsze i bajkowe widoki oszronionych drzew, zaśnieżonych pól, zdrowe, mroźne powietrze, drudzy pomstują ze względu na jej uciążliwość, bo zimno dokuczliwe, choroby atakują, zasypane drogi, opóźnienia w komunikacji, opał coraz droższy i „trza” go coraz więcej kupować. Wszystkich jednak solidaryzuje ze sobą, zespala w jedną drużynę dobrze zorganizowana zimowa impreza a taką niewątpliwie jest kulig. W założeniach wstępnych kulig zaproponowano pracownikom Samorządu Gminy Rzeczyca. Rzeczywistość mocno zweryfikowała plany. Trzeba było skrzyknąć starą gwardię, która nigdy nie zawodzi w takich przypadkach. To smutne, że oferta kulturalna, jaka by ona nie była, tak rzadko znajduje akceptację naszych Koleżanek i Kolegów...  

Co trzeba uczynić by to wszystko zagrało? Przede wszystkim  musi być główny organizator, który zadba o szczegóły gwarantujące bezpieczeństwo i dobrą zabawę. Trzeba skrzyknąć dobrą załogę, która uwielbia tego rodzaju zabawę, zorganizować duże sanie, nie tylko dla bardziej wygodnych uczestników ale by zabrać „niezbędnik kuligowy”. Gminny Ośrodek Kultury zadbał właśnie o ten „niezbędnik” natomiast Zakład Usług Komunalnych podjął się trudu sprzęgnięcia całości taboru saneczkowego. Oddzielną liną zaczepione sanie główne, inną sanki pojedyncze (było ich 15 sztuk), wszystko dokładnie sprawdzone. Trasa tradycyjna na Glinę, tam skręcamy w prawo przez las na polankę, gdzie oczekiwało na uczestników ognisko przygotowane i rozpalone nieco wcześniej  przez Witka Spałę, pracownika ZUK-u.  Ale po drodze mała przygoda, podróżujący autem osobowym utknął na dobre w polnej bruździe i gdyby nie pomoc kuligu, pewnie trwał by tam do późnych godzin wieczornych. Jako, że jazda po śniegu trochę trwała, wiatr mroźny dokuczał, więc poczęstunek przy ognisku grzańcem smakował wybornie, bigos dopełnił reszty. Teraz można było pośpiewać przy akompaniamencie znanego i zawsze uczynnego akordeonisty z Gliny Władka Gmaja, delektując się co jakiś czas wybornymi domowymi nalewkami, przekąszanymi kiełbaskami upieczonymi nad ogniskiem. Czas szybko zleciał, „trza” było wracać, żeby było atrakcyjniej pojechano kuligiem na Zawady, droga bardziej śnieżna, a i uczestników kuligu z ulicy Zielonej było kilku więc było im po drodze. Końcowe podsumowanie przy gorącej herbatce w GOK-u dopełniło reszty. Do zobaczenia w roku przyszłym o ile zima pozwoli…

 

Poprawiony: wtorek, 09 listopada 2010 16:28