Lekcja patriotyzmu Drukuj
Wpisany przez Radosław Bernaciak   
piątek, 16 listopada 2012 14:12

220px-Antoni_Dobrowolski11 listopada to data o szczególnym znaczeniu dla Polski i Polaków, to data upamiętniająca dzień odzyskania przez Polskę niepodległości.

Z tej okazji 9 oraz 12 listopada 2012r. odbyły się w szkołach uroczyste akademie, podczas których uczniowie składali hołd naszej ojczyźnie i tym, którzy dla niej poświęcili swoje życie. Honorowymi gośćmi byli: Wójt Gminy Rzeczyca - pan Marek Kaźmierczyk oraz Przewodnicząca Komisji Oświaty – pani Elżbieta Wilkońska. Dyrektorki w swych wystąpieniach przypomniały o szczególnym znaczeniu naszych symboli narodowych.

Wójt, w swoim wystąpieniu w szkole podstawowej, nawiązując do wydarzeń i tradycji narodowych przybliżył uczniom postać Antoniego Dobrowolskiego, który w latach 1935 - 1942 był nauczycielem Publicznej Szkoły Powszechnej w Rzeczycy.

Poniżej znajduje się rys biograficzny tego wielkiego polskiego patrioty, który rozpoczynał swą działalność na rzeczyckich ziemiach, co potwierdzają zapisy Kroniki PSP w Rzeczycy.

 

Antoni Dobrowolski, nauczyciel, długoletni dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Dębnie, działacz związkowy ZNP, więzień obozów koncentracyjnych: Auschwitz – Birkenau, Gross – Rosen, Sachsenhausen zmarł w niedzielę. Miał 108 lat. Pogrzeb odbył się w środę (24.10.), o godz. 13.00 w kościele p.w. Matki Bożej Fatimskiej w Dębnie.

 

Antoni Dobrowolski urodził się w rodzinie wielodzietnej 8 października 1904 roku w Wolborzu, syn Adama i Klementyny z Bałczewskich. Ojciec prowadził kuźnię, matka zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci.

Był najmłodszym z rodzeństwa mając brata Franciszka i siostry: Stanisławę, Marię, Wacławę i Helenę. Rodzina Antoniego Dobrowolskiego wywodzi się jak ustaliła w Genealogii Aurelia z Pazurów Adamska z ziemi piotrkowskiej. Ludwik Dobrowolski (pradziadek Antoniego) przyszedł na świat na przełomie XVIII/XIX w. początkowo był karczmarzem, a następnie leśnikiem. Marceli Dobrowolski (dziadek Antoniego) urodził się w 1832 r. w Chrząstowie zajmował się kowalstwem, które kontynuował jego syn pierworodny Adam urodzony w 1861 r. (ojciec Antoniego). Zawarł on związek małżeński 9 lutego 1885 r. z Klementyną z Bałczewskich.

Po śmierci matki, która zmarła 16 listopada 1911 roku ojciec po pięciu miesiącach ponownie się ożenił z 28-letnią Franciszką Kopijas z Pabianic.

Dzieci Adama nie akceptowały nowego związku ojca. Córki Stanisława i Wacława po wyjściu za mąż wyjechały do Tomaszowa Mazowieckiego, a pozostałymi dziećmi: Heleną, Franciszkiem i Antonim opiekowała się ich siostra Maria. Sytuacja materialna zmusiła go do sprzedaży domu
i kuźni w Wolborzu i przeprowadzenia się do Bab koło Piotrkowa Trybunalskiego. Mimo trwającej wojny i trudnej sytuacji materialnej – jego ojciec ukrywał się przed Niemcami – Antoni Dobrowolski uczył się samodzielnie, a w 1919 roku zdał egzamin do Preparandy w Kamieńsku, którą ukończył w 1921 roku, (Preparanda typ szkoły przygotowującej młodzież do nauki w pięcioletnim Seminarium Nauczycielskim). Następnie podjął naukę w Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Tomaszowie Mazowieckim.

Gdy był na drugim roku 22 października 1922 roku umiera ojciec, a macocha opuściła dom.
W tej sytuacji Antoni zamierzał przerwać naukę, gdyż nie miał środków do życia. Pomoc otrzymał od swojego byłego nauczyciela z Preparandy i Sejmiku Powiatowego w Piotrkowie Trybunalskim, który wsparł go przyznając stypendium.

Siostry Helena i Maria podjęły pracę w Tomaszowie Mazowieckim, a Antoni Dobrowolski kontynuował naukę mieszkając razem z nimi.

Seminarium Nauczycielskie przygotowywało swoich absolwentów do pracy w środowisku wiejskim i małomiasteczkowym. Wówczas dyrektorem jego był Tadeusz Antoniewicz, który wykładał literaturę, a Tadeusz Seweryn- historię, plastykę, był wybitnym pedagogiem i etnografem, zostając później kustoszem Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Nazwiska tych wybitnych pedagogów zapadły w pamięci Antoniego Dobrowolskiego. Seminarium Nauczycielskie ukończył w 1926 roku i podjął pracę jako tymczasowy nauczyciel trzyklasowej Szkoły Powszechnej w Studzienkach woj. białostockie. Zaczynał zawód nauczyciela w trudnych warunkach. W sierpniu przed rozpoczęciem roku szkolnego spłonęły we wsi 42 gospodarstwa, sytuacja mieszkańców i ich rodzin była rozpaczliwa. Pomagał im pisać indywidualne i zbiorowe podania o pomoc do różnorodnych instytucji. Zorganizował w pierwszym roku swojej pracy Ochotniczą Straż Pożarną, której był początkowo komendantem, a następnie prezesował jej, aż do czasu przeniesienia się do Rzeczycy. Prowadził również kursy dla analfabetów, jak i zaawansowanych. Organizował przedstawienia teatru amatorskiego, aby pozyskać środki finansowe na sprzęt przeciwpożarowy. W latach 1928/29 odbył służbę wojskową w Szkole Podchorążych Piechoty Nr 4 w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie służył w 2 kompani. Ówczesnym komendantem szkoły był podpułkownik Stanisław Dąbek przyszły dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża we wrześniu 1939 r. Zaprzysiężenie podchorążych nastąpiło 18 listopada 1928 r. w Tomaszowie Mazowieckim przed pomnikiem Tadeusza Kościuszki.

Po dziesięciomiesięcznym przeszkoleniu opuścił podchorążówkę w stopniu - plutonowy podchorąży. Po ćwiczeniach odbytych 1931 r. z dniem 1 stycznia 1932 r. otrzymał stopień podporucznika rezerwy i przydział do 42 pułku piechoty, a następnie 10 pułku piechoty.

Dyplom nauczyciela Publicznej Szkoły Powszechnej otrzymał po złożeniu praktycznego egzaminu w roku 1931, a następnie powierzono mu kierownictwo szkoły w Studziankach.

Na własną prośbę z dniem 1 lipca 1935 roku został przeniesiony do siedmioklasowej Publicznej Szkoły Powszechnej w Rzeczycy, powiat Rawa Mazowiecka. Poza pracą zawodową aktywnie działał społecznie. W 1926 r. wstąpił do ZNP i pełnił funkcje skarbnika ZNP w Wasilkowie, a następnie Prezesa Oddziału. Po przeniesieniu się do Rzeczycy sprawował funkcje Prezesa Oddziału Powiatowego ZNP w Rawie Mazowieckiej. Na znak protestu przeciw zawieszeniu działalności Zarządu Głównego ZNP przez ówczesne władze w 1937 roku zorganizował wyjazd członków ogniska na wiec do Rawy Mazowieckiej.

Był również prezesem Spółdzielni Tkackiego Przemysłu Ludowego w Rzeczycy.

Nie wziął udziału w kampanii wrześniowej z uwagi na zbyt późną mobilizację, natomiast włączył się w nurt konspiracji prowadząc tajne nauczanie.

 

Gestapo aresztowało Antoniego Dobrowolskiego najprawdopodobniej w ramach akcji Lehreraktion skierowanej Sipo i SD Radom przeciwko nauczycielom, oficerom rezerwy 4 czerwca 1942 roku i osadziło w areszcie w Tomaszowie Mazowieckim, a następnie skierowało transportem do Auschwitz – Birkenau.

W obozie głównym 6 czerwca 1942 roku otrzymał numer 38081 wytatuowany na lewym przedramieniu. Po dwóch dniach pobytu z obozu głównego został przeniesiony do Birkenau.
W obozie spotkał swojego brata Franciszka, z którym widział się dwukrotnie. Miał on numer obozowy 62771. W relacji tak o tym spotkaniu opowiada cyt. „Miałem służbę na bloku w Birkenau. Wychodzę z bloku- czy ja zwariowałem, co się dzieje z moim wzrokiem, patrzę Franek. Doskoczyliśmy do siebie, pyta mnie czym głodny mówię, że nie. Poleciał do kuchni i przyniósł mi miskę zupy. Jak się dowiedziałem od niego, postara się jako fachowiec o jakąś pracę w Birkenau. Wysłali go tam i po jej skończeniu widzieliśmy się jeszcze raz i Franek wrócił do Oświęcimia. Następne widzenie z nim było już na wolności, spotkaliśmy się w Tomaszowie.”

Trzykrotnie był kierowany do komory gazowej za każdym razem uniknął zagłady. Okazało się, że był już „komplet” i wracał z pozostałymi więźniami do baraków.

Wiosną 1943 roku Antoni Dobrowolski transportem z tysiącem więźniów został wywieziony do Gross – Rosen, gdzie 13 marca 1943 r. otrzymał numer obozowy 8470, a po okresie kwarantanny został skierowany do Sachsenhausen i od 21 kwietnia 1943 r. jako więzień nr 63747 przebywał tam do końca wojny.

Początkowo pracował przy budowie baraków, a następnie w fabryce czołgów w Oranienburgu. Z zachowanych listów (15) oraz grypsów (5) pisanych z obozu z Sachsenhausen do rodziny przebija tęsknota i niepokój o losy bliskich, wiara, iż przyjdzie czas końca gehenny oraz podziękowania za paczki żywnościowe.

 

Po wyzwoleniu obozu przez wojska sowieckie, opuścił go 26.04.1945 roku ze swoim przyjacielem Wincentym Falfusem i kierując się na wschód 3 maja 1945 roku dotarł do miejscowości Chojnice n/O (Chojna).

Pierwszy burmistrz Dębna Juliusz Dzięciołowski 9 maja 1945 roku powierzył Antoniemu Dobrowolskiemu funkcję kierownika Referatu Mieszkaniowego, którą sprawował krótko, gdyż Inspektor Szkolny W. Kraszewski w Dębie Nowym (Dębno) z dniem 1 sierpnia 1945 roku mianował go tymczasowo nauczycielem Publicznej Szkoły Powszechnej.

Antoni Dobrowolski rozpoczął prace związane z uruchomieniem szkoły powszechnej w budynku, w którym znajdował się sowiecki szpital wojskowy (obecny budynek SP Nr 3). Z grupą nauczycieli R. Winnickim, J.Abramowskim, R. Mireckim, J. Fornaglem organizował początki szkolnictwa w Dębnie.
Dużą część sprzętu przywieziono ze zniszczonego kompletnie Kostrzyna.

 

We wrześniu 1945 roku dzieci i młodzież rozpoczęła naukę w szkole powszechnej, którą prowadził początkowo R. Mirecki oraz gimnazjum, którym kierował J. Fornagiel. Począwszy od stycznia 1946 roku Antoni Dobrowolski pełnił obowiązki kierownika szkoły i ściągnął do pracy nauczycieli: Zofię Pełkową, Helenę Pieńkowską, Janinę i Wacława Świetlików.

Duża liczba uczniów powoduje konieczność utworzenia drugiej szkoły powszechnej (SP Nr 2), której na krótko kierownikiem został Władysław Puch.

Warunki, w jakich uczyła się młodzież były bardzo trudne, brakowało sprzętu, pomocy naukowych, podręczników i nauczycieli wielu przedmiotów.

Władysław Puch w Kronice miasta Dębna pisał, cyt:

„Stare księgi poniemieckie służyły za zeszyty, kawałki wapienne za kredę, a podręcznik przedwojenny za rarytas i skarb pilnie strzeżony i wykorzystywany przez ucznia jako jedyne źródło wiedzy, pomoc do ćwiczeń w czytaniu lub pogłębianiu wiadomości usłyszanych z ust nauczyciela”.

 

Występujące trudności były przezwyciężane przez nauczycieli, młodzież, rodziców, którzy niejednokrotnie przekazywali na potrzeby szkoły książki, meble i inne wyposażenie.

W wyniku wprowadzonych zmian organizacyjnych połączono w 1948 roku Szkołę Powszechną i Gimnazjum tworząc 11 Letnią Szkołę Ogólnokształcącą Stopnia Podstawowego i Licealnego. Dyrektorem ww. placówki został J. Fornagiel, wicedyrektorem Antoni Dobrowolski. Począwszy od 1 października 1951 roku Antoni Dobrowolski pełnił obowiązki dyrektora szkoły.

 

W październiku (28.10.1950 roku) Antoni Dobrowolski zawarł związek małżeński z absolwentką Państwowego Liceum Pedagogicznego w Szczecinie Ludmiłą Rafałowicz, w którym przyszło na świat troje dzieci: Andrzej, Maria i Anna. Andrzej i Anna kontynuują tradycje rodzinne pracując w oświacie.

 

Antoni Dobrowolski jako absolwent Seminarium Nauczycielskiego podejmując pracę w gimnazjum, a następnie liceum musiał ustawicznie się dokształcać. Ukończył kursy dla nauczycieli języka polskiego I i II stopnia organizowane przez Ministerstwo Oświaty i ZNP w Ustroniu Cieszyńskim 1947 roku, Międzyzdrojach 1948 r., Białogardzie 1950 r., Jeleniej Górze 1951 r.

W roku 1955 zdaje egzamin w zakresie języka polskiego w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu i otrzymuje Dyplom Nauczyciela Szkół Średnich Ogólnokształcących i Zakładów Kształcenia Nauczycieli.

Praca nauczyciela, dyrektora podlegała i podlega zawsze ocenie. W teczce akt osobowych Antoniego Dobrowolskiego z 27 sierpnia 1954 roku zachowała się opinia sporządzona przez Władysława Ławrynowicza - Kierownika Oddziału Spraw Osobowych Kuratorium w Szczecinie:

„Powierzone mu obowiązki nauczycielskie i dyrektorskie wypełniał bardzo sumiennie i dokładnie. Jako nauczyciel był wymagającym – do każdej lekcji stale przygotowywał się. (....) Jako dyrektor wykazał zdolności organizacyjne i administracyjne – taktowny, wymagający od siebie i od drugich (nauczycieli i młodzieży) przy tym życzliwy, dbający o dobro szkoły. Przez młodzież lubiany i ceniony”.

 

Niezależnie od prowadzenia szkoły dziennej organizował i prowadził semestralne kursy w zakresie szkoły podstawowej, a w roku 1954 zorganizował Liceum Ogólnokształcących dla Pracujących.

Kuratorium Oświaty w Szczecinie powierzyło Antoniemu Dobrowolskiemu zorganizowanie od 1.09.1961 roku Technikum Ekonomicznego, którym kierował do 31.08.1964 roku, a następnie przekazał powyższą placówkę Karolowi Winnickiemu.

W roku 1966 Liceum Ogólnokształcące jako odrębna jednostka została przeniesiona do nowo wybudowanego budynku przy ul. Zachodniej, gdzie na nowo urządzał szkołę i w roku 1969 przeszedł na emeryturę.

Dyrektorem szkoły został Stanisław Władysław Adamczyk i prowadził ją do roku 1976 roku.

 

W okresie aktywności zawodowej zajmował się nie tylko dydaktyką i prowadzeniem szkoły,
ale również włączał się w nurt prac społecznych.

W roku 1945 wraz z Feliksem Górką organizował w Dębnie ZNP, gdzie był sekretarzem, a następnie w latach 1947-50, 1954-58, 1962-68 prezesem.

Dążył do zdynamizowania działalności związku i utworzenia we wszystkich jednostkach oświatowych struktur organizacyjnych. W latach 1958-62, był radnym Powiatowej Rady Narodowej w Dębnie, gdzie reprezentował interesy oświaty. W roku 1964 brał udział jako delegat reprezentując powiat chojeński w VIII Krajowym Zjeździe ZNP. Po przejściu na emeryturę przez wiele następnych lat działał w ZNP w sekcji emerytów. Za działalność związkową został odznaczony Złotą Odznaką ZNP (1960 r.) i odznaczeniem za tajne nauczanie ZNP-TON (1985r.). Brał udział w uroczystościach 100-lecia ZNP zainaugurowanych
w woj. zachodniopomorskim, które zbiegły się z jego stuleciem urodzin. Na podkreślenie zasługują jego wspomnienia wówczas opowiedziane.

„Dziś właściwie nie jestem zdatny do gadania, ale z obowiązku. Spotkała mnie wielka niespodzianka, nigdy bym nie pomyślał o tym, że dziś spotka mnie takie szczęście, że tylu przyjaciół, tylu znajomych, a i uczniów miedzy wami też moich, jak pani, których ja nie poznaje, bo już wydorośleli. W Dębnie moje pierwsze kroki były po obozie koncentracyjnym. Wróciłem z Sachsenhausen do Chojny, po drodze zabrali mnie Rosjanie do ciężarówki i przywieźli na lotnisko w Chojnie. Stamtąd milicja obywatelska już, wszystkich tych podróżujących do pieleszy swoich przyprowadzono do Chojny. Ja właściwie w Chojnie nie byłem zdatny do życia. Bóle jakieś nie pozwalały mi nawet chodzić, ale trzeba było dojść do miejsca, gdzie dawano i nam obiady.

I w tej Chojnie pierwszy burmistrz Dębna Dzięciołowski, twarz mi znajoma, bo jego brat właśnie w moim Tomaszowie był profesorem Gimnazjum Humanistycznego. On przypomniał mi jego, tylko, że jeśli chodzi o najbliższą rodzinę, bracia, ale od siebie daleko odskoczyli, o ile tamten był bardzo przyzwoity człowiek, ten tutaj pozwalał sobie na różne rzeczy.

I pierwsze moje kroki w pracy to były w Dębnie. Nie jako nauczyciela, tylko jako pracownik; referat mieszkaniowy prowadziłem, przez maj, czerwiec, lipiec, w sierpniu odszedłem już do swojego zawodu. Przygotowałem ten budynek, w którym dziś trójka się mieści, bo to był szpital wojenny. Gaza, kule najrozmaitsze od góry do dołu, było ich pełno. Miałem pięć Niemek, sam sobie wziąłem, bo byłem pracownikiem miejskiej rady. Zaangażowałem do pracy i przygotowania budynku. Widzę, że robaczywe myśli Państwa zachodzą, robaczywe- naprawdę, ja takich nie miałem. Ja byłem po trzyletnim obozie, do takich wyczynów nie byłem zdolny.

W jednych drzwiach świętej pamięci Józef Fornagiel uczniów zapisywał do gimnazjum, ja do podstawówki. Dopiero jak połączyły się szkoły w 1948 r. no to podstawowa złączyła się z gimnazjum, a to była konieczność krajowa, dlatego że nie było pełnej obsady do przedmiotów wszystkich, także nauczyciele pracowali w podstawówce i w szkole średniej. Ja prowadziłem swój przedmiot w 9 klasie, do klas starszych byli specjaliści, ale nadszedł taki rok, że rozjechali się poloniści no i katastrofa, nie miał kto uczyć języka polskiego. Całą rada pedagogiczna na mnie zwróciła uwagę, ja im powiedziałem, wyjaśniłem to co oni myśleli. „ Wam bardzo łatwo namawiać mnie i skłaniać żeby wziąć język polski, bo wy nie będziecie mieli etatów całych, jak się rozejdzie część klas”

Ja w 1926 roku szkołę skończyłem średnią, z języka polskiego byłem dobry, to był mój ulubiony przedmiot, ale nie chciałem brać na siebie takiej odpowiedzialności. Jedna rada, druga rada, wreszcie dyrektor mówił

„jedźcie do kuratorium może dadzą nam polonistę.” Owszem to mogę zrobić. Pojechałem, a tam był taki morowy naczelnik Pan Lewicki, „Po coś przyjechał” - pytał się mnie. Po polonistę. „A ty czego uczysz?”- języka polskiego. „No to czytać umiesz i czego chcesz”.

Ja mówię, panie naczelniku- proszę nie żartować, bo ja poważnie proszę o polonistę, bo musielibyśmy rozpuścić dwie klasy: 10, 11.

„Słuchaj (on wszystkim ty mówił), my w Szczecinie nie mamy polonistów, jak nie chcesz się podjąć, rozpuście klasy.” Z tym wróciłem do Dębna.

A w Dębnie na tej radzie jaka była po moim powrocie znowu nalegano na mnie. Ja mówię: słuchajcie koledzy, ja nie pod wpływem waszych ponagleń, ja to robię dla młodzieży, żeby się nie musiała rozjechać po cały świecie. I podjąłem się prowadzić w klasie 10 i 11 język polski.

Proszę Państwa to nie tylko był czas od skończenia szkoły średniej do tego momentu po wojnie, bo ten przedmiot ja lubiłem, ja na różne kursy jeździłem, ale to był inny czas, inne lektury. Do licha było lektur języka rosyjskiego, po polsku oczywiście, ale ja nie znałem tych utworów. Język polski w innej interpretacji. I tak jak powiedziałem, dla młodzieży to zrobiłem, ale mnie to kosztowało, to tylko wie moja rodzina, bo ja przecież byłem zastępcą dyrektora, uczyłem przed południem mało godzin, ale cała administracja na mnie spoczywała, bo dyrektor był człowiekiem schorowanym. Ja tylko zupełnie odmówiłem spraw finansowych. Wziąłem na siebie taki kij sękaty, że trudno to wypowiedzieć, bo proszę państwa ja byłem zajęty do południa, po południu wracałem najpierw na kursy szkoły podstawowej, bo młodzież przecież nie uczyła się, wojna była. Chcieli skończyć podstawówkę, siedem klas żeby mieć. I jednocześnie prowadziłem też kurs gimnazjalny- dzień zajęty cały. Wracałem na kolacje, trochę się pożywiłem, no musiałem się położyć odpocząć. Przespałem się godzinkę, dwie i do pracy. Sam siebie musiałem uczyć, ale była tragedia, bo nie było podręczników i nie było tak bardzo z czego się uczyć. A miałem poczucie odpowiedzialności, jak wziąłem to musze nauczyć. Proszę Państwa to był dla mnie drugi obóz, tam miałem Birkenau, Gross-Rosen, Sachsenhausen, a tu praca naprawdę, to był z mojej strony wielki, bardzo wielki wysiłek.

... w poczuciu odpowiedzialności to nie mogłem iść do klasy jak niektórzy robili wziąć podręcznik, tylko jak podjąłem się to chciałem wywiązać się z zadania. Także jak później już pytałem niektórych zdolniejszych uczniów, czy oni nie odczuwają braków w podawaniu im wiedzy, nic takiego nie było. Mówił mi o tym jeszcze egzamin wstępny na wyższe uczelnie. Z języka polskiego zdawali, dzięki mojej nadzwyczajnej pracy nad sobą. Pierwsza matura była w 1951 roku, w październiku tego samego roku dostałem pismo z Kuratorium polecające mi objęcie administracji gimnazjum. Dyrektor, organizator, tego gimnazjum żył jeszcze, więc, do sekretarza powiedziałem panie pismo pod płótno, żeby nie widział dyrektor, że go odwołali, ja mu nie będę przykrości robił. Prowadziłem tak jak do tej pory, ze świadomością, że dyrektor jest dyrektorem. Ale niebiosa go powołali do siebie, wtedy dopiero wyjąłem pismo przekazujące mi prowadzenie szkoły. I się dziwię, i dziś jeszcze bardziej się dziwię jak kiedyś, dlatego, że był czas, że w powiecie był tylko jeden nauczyciel, który odpowiadał reżimowi, nie kwalifikowany i on został dyrektorem, nie przepraszam, nie dyrektorem prezesem ZNP oddziału, a koledzy na mnie zaczęli nalegać: weź, weź, weź, a ja wreszcie wziąłem, zapisałem się do PPS-u, ale trwałem tylko w tym PPS-ie do czasu połączenia PPS, PPR, a mnie wyrzucono z partii. Ale dziwna rzecz, z partii mnie wyrzucono, a z administracji szkoły- nie. Przesiedziałem dwadzieścia lat jako administrator szkoły. Do przedłużenia nawet okresu o pięć lat, do 65 lat pracowałem i odszedłem na zasłużoną emeryturę i siedzę teraz.

To co najważniejsze nie powiedziałem: bardzo Państwu dziękuję za tak miłe moje odejście na dalszy wypoczynek, jak długi nie wiem, bo grat ze mnie już jest. Teraz ja już tak się czuję, jak Państwo znacie mlecz dziki. Jak przekwitnie to jest taki ładny puszek, jak dmuchnąć rozleci się. To ze mnie taki grat już jest. Dziękuje, jeszcze raz.”

 

Udzielał się w organizacjach kombatanckich, był członkiem Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej.

Wieloletnia praca zawodowa i społeczna Antoniego Dobrowolskiego została doceniona i nagrodzona – otrzymał wiele odznaczeń i orderów między innymi:

  • Srebrny Krzyż Zasługi w 1957
  • Złoty Gryf Pomorski 1959
  • Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski 1966
  • Zasłużony Nauczyciel PRL 1974
  • Zasłużony dla Ziemi Chojeńskiej z wpisem do Złotej Księgi 1975
  • Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski 1984
  • Krzyż Oświęcimski 1986
  • Medal Zasługi dla Dębna 1986
  • Medal Rodła 1988
  • „Zasłużony dla Miasta i Gminy Dębno” 1999

Bibliografia:

  1. BAON Podchorążych rezerwy piechoty nr 4. Tomaszów Maz. rok 1928-29.
  2. A Dobrowolskiego. Teczka akt osobowych.
  3. A Dobrowolskiego. Relacje i wspomnienia.
  4. Muzeum w Oświęcimiu. Biuro Informacji o Byłych Więźniach
  5. A. Pazur Adamska Genealogia rodziny Pazurów i Dobrowolskich z ziemi piotrkowskiej 1764-2000 r. Łódź 2003.
  6. W. Żelazko [opr.] W 50-lecie Państwowego Seminarium Nauczycielskiego im. T. Reytana w Tomaszowie Mazowieckim. 1969.

 

Wywiad z Antonim Dobrowolskim podczas jego 105 urodzin.

 

Poprawiony: poniedziałek, 19 listopada 2012 18:15